Wyobraź sobie, że budzisz się rano, robisz sobie kawę i dołączasz do pokoju, w którym robicie zebranie z ludźmi z firmy. Potem jesz śniadanie ze swoją babcią, która mieszka w innym kraju. W tym czasie mieszkanie samo się odkurza, a trawnik jest przycinany kosiarką. W ciągu dnia zamawiasz jedzenie telefonem, a algorytm wybiera ci rozrywkę na wieczór. Będzie to koncert w ramach twojej ulubionej gry komputerowej, na który wpadną twoi znajomi plus jakieś 12 milionów ludzi z całego świata. Przyszłość już tu jest – jest tylko nierówno rozdystrybuowana (W. Gibson).
Spis treści:
Epicki koncert w Fortnite
Po prostu Shop
Ad tech od Washington Post
Google tnie budżety
Jak Amazon korzysta z danych sprzedawców
Google i tożsamość reklamodawców
Targetowanie na przygłupów
Snapchat się trzyma
Epicki koncert w Fortnite
Raper Travis Scott wraz z Epic Games zrobili największy wirtualny koncert, jaki do tej pory widziano. Scott wystąpił na jednej z map gry Fortnite. Żeby go zobaczyć, do mapy dołączyło ponad 12 milionów graczy z całego świata. Psychodeliczny styl “koncertu” obudowano dziwacznymi, astronomicznymi wizualizacjami, a sama postać Travisa była wielkości przeciętnej Godzilli. Nie jestem fanem Fortnite, a rapera nawet nie znałem, ale muszę przyznać, że całość zrobiła na mnie całkiem pozytywne wrażenie. Skala wydarzenia była ogromna –takiej publiki nie pomieściłaby chyba żadna koncertowa przestrzeń na świecie. Choć minusem był fakt, że na mapie widzieliśmy na raz tylko 100 innych graczy – takie są obecne limity technologii. Nie ma co jednak ukrywać, że działania Epic Games dookoła ich flagowca to jasny krok w kierunku tworzenia Metaverse – czyli całego kompletnego świata wirtualnego, który jest marzeniem wielu firm z Doliny Krzemowej. Tim Sweeney (CEO) nie ukrywa swoich ambicji: Fortnite to gra, ale zadajcie pytanie, czym będzie za 12 miesięcy. Wydaje mi się, że to właśnie jedna z firm gamingowych zostanie liderem tworzenia tego typu wirtualnej rzeczywistości à la Metaverse. Może studenci kulturoznawstwa w końcu będą mieli o czym pisać magisterki.
Shopify to jedna z najważniejszych platform eCommerce, której rozwiązanie zasila sklepy internetowe ponad miliona firm. Shopify właśnie przeprowadziło update i rebranding swojej aplikacji mobilnej do śledzenia przesyłek – Arrive (16 milionów użytkowników). Od teraz appka nazywa się po prostu Shop i pozwala na przeglądanie feedu rekomendowanych produktów czy robienie zakupów poprzez szybki proces koszyka one-click Shop Pay. Shop dostarczać będzie personalizowanych rekomendacji produktowych, ale tylko od marek, od których dany użytkownik już coś kupił lub dodał je do listy śledzonych firm. Aplikacja nie zawiera reklam i będzie darmowa zarówno dla kupujących jak i sprzedawców. Shopify często jest zestawiany z Amazonem – jako ten dobry, który nie stara się konkurować ze sprzedawcami i daje im pełną kontrolę nad swoimi danymi. Ciekawe, czy twórcy Shop nie będą chcieli z czasem zmienić tego stanu rzeczy.
Washington Post kontynuuje swoją transformację z gazety w firmę technologiczną. Kolejnym przejawem tego trendu jest rozwój pragmatycznej platformy reklamowej – Zeus. Rozwiązanie powstało na potrzeby WaPo, ale otwarcie jej na innych wydawców newsowych powiększyło liczbę dostępnych publikacji do 50. Rozwiązanie Zeus Performance wydaje się być bardzo atrakcyjne dla mniejszych wydawców. Pozwala im lepiej monetyzować użytkowników i walczyć z rynkowymi gigantami. Jak dotąd partnerzy Zeusa, tacy jak The Dallas Morning News, średnio zwiększyli viewability o 78%, eCPM o 31%, a średnie przychody z 1000 wyświetleń urosły o wartość 13%. Zeus to osobna komórka WaPo, która zatrudnia jedynie 30 osób.
CEO Alphabet (Google), Sundar Pichai poinformował mailowo swoją załogę, że spowalniają procesy rekrutacyjne, tną wydatki na podróże biznesowe i wszelkie “nie-kluczowe” działania marketingowe. Jedno z doniesień mówi nawet o obcięciu marketingu do połowy na całe drugie półrocze 2020. Google adaptuje się w ten sposób do światowego kryzysu, który, jak wiadomo, nie ominie również Big Tech. Doradcy inwestycyjni Pivotal Research Group w swoim memo do klientów przestrzegają, że biznes reklamowy Google w wyniku pandemii może skurczyć się nawet o 15%.
The Wall Street Journal ujawnił, że grupa 20 byłych pracowników działu marek własnych Amazon analizowała dane sprzedażowe firm, które handlowały na platformie. Chcieli ustalić, jakie produkty należy skopiować i wprowadzić jako marki własne. Stoi to w sprzeczności z deklaracjami firmy, która twierdziła, że nie prowadzi takich analiz. Praktyka ta wydaje się wyjątkowo nieuczciwa, biorąc pod uwagę, że sprzedawcy używający Amazona zostawiają w tej platformie ogromne pieniądze. Amazon posiada obecnie ponad 45 marek własnych o łącznym portfolio produktów liczącym 243.000. Biznes ten stanowi obecnie 1% przychodów giganta, ale ma istotnie urosnąć (nawet do 10%) w ciągu najbliższych 2-3 lat.
Update: Senator J. Hawley wezwał departament sprawiedliwości do wszczęcia śledztwa wobec Amazon w związku z stosowaniem monopolistycznych “drapieżnych” praktyk wykorzystywania danych sprzedawców w ramach platformy.
Google wprowadza obowiązek ujawniania swojej tożsamości dla wszystkich reklamodawców na platformie. Firmy mają 30 dni na dodanie informacji personalnych, dokumentów firmowych oraz dowodu, z jakiego kraju operują. Dzięki temu użytkownicy wyszukiwarki, map czy YouTube będą mogli sprawdzić, jaka organizacja kryje się za konkretną reklamą, która jest im wyświetlana. Ograniczy to nadużycia, spam i inne nieuczciwe praktyki stosowane przez reklamodawców. Jest to kolejny krok po tym, jak w 2018 roku Google wprowadziło program weryfikacji reklamodawców politycznych. Rozszerzenie działań weryfikacyjnych podyktowane jest wzrostem nieuczciwych praktyk, które starają się wykorzystać sytuację pandemii. Pozornie ten news może nie budzić zdziwienia, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że weryfikacja reklamodawcy pojawia się po kilkunastu latach braku takiego rozwiązania, to widzimy skalę tej zmiany.
Choć Facebook deklaruje, że walczy z fake newsami i dezinformacją, to stan faktyczny jest nieco inny. The Markup odkryło, że system reklamowy Facebook daje możliwość targetowania reklam na osoby zainteresowane “pseudonauką”, a kategoria ta liczy 78 milionów osób. Ciekawe, jakie reklamy zostały wyświetlone pod tę grupę docelową…
W ostatnich miesiącach funkcja Discover (krótkie materiały newsowe od różnych wydawców) Snapchata gwałtownie zyskuje na popularności. Przychody Snapa za pierwszy kwartał wzrosły o 44% w stosunku do ubiegłego roku. Co więcej, jak zauważają niektórzy reklamodawcy, stawki w ramach platformy okazały się dużo bardziej odporne na kryzys i spadły jedynie o 4%. Dla porównania jedna z firm mediowych, publikująca na wielu platformach, odnotowała od marca do kwietnia spadki stawek na YouTube o 36%, a Facebook 46%. Snapchat w ostatnim czasie przeniósł swój focus ze sprzedawania reklam budujących świadomość marki na bardziej efektywne kosztowo formaty, które dają bezpośrednią odpowiedź konsumenta: kup teraz, otrzymaj promocję, zainstaluj aplikację. Ponad połowa reklam na Snapie to właśnie direct response, które w czasach kryzysu trzymają się dobrze.