Nowiny takie jak to, że Google zmienia najświętszy, nienaruszalny i najbardziej dochodowy kawałek internetu – swoją wyszukiwarkę – muszą być dla nas wszystkich w branży potężnym wydarzeniem. A chyba tak nie jest.
Co takiego mamy w głowach, że nie przejmujemy się tak fundamentalną zmianą? Być może jesteśmy tak opanowani i po prostu obserwujemy otoczenie, zachowując chłód profesjonalizmu. To w końcu tylko 40% światowych wydatków na digital.
A może po prostu nie rozumiemy, co się dzieje? Wczoraj robiłem sobie mały research na temat efektywności białych kołnierzyków, porównując ją z trendami na rynku pracy tychże. W skrócie: efektywność wciąż jest postcovidowo obniżona, ludzie są mniej zmotywowani, praca zdalna dalej zbiera swoje żniwo, natomiast rynek pracy jest coraz gorszy. Do tego dochodzą brak nowych ofert i redukcja dotychczasowych stanowisk.
Widać zatem, że te dwie siły stoją w sprzeczności względem siebie i sporo ludzi zostanie za chwilę w tyle. Z drugiej strony ewidentnie jest to szansa do wykorzystania.
Moja hipoteza jest taka, że dla tych, którzy dostrzegają znaki takie jak news o Google i podejmują akcję – a więc uczą się – nadejdą czasy hossy. A tych, którzy myślą, że praca dla białego kołnierzyka zawsze się znajdzie, może czekać niemiła pobudka.
Spis treści:
Google upodabnia się do chata AI
Rosną budżety na influencing
Hinge wyprzedza Tindera
Nowe narzędzie monetyzacji na Facebooku
KFC rekrutuje do sekty
Paulie Gee’s serwuje pizzę z THC
Target stawia na synergię
OMO tworzy przestrzeń do zabawy
W UK będą latać taksówki Joby
Coachbot zamiast coacha
Shorty
Weekly Tool
Google upodabnia się do chata AI
Google testuje nowy tryb prezentacji wyników wyszukiwania.
W ramach rozwiązania określanego jako AI Mode kompleksowe odpowiedzi na zapytania użytkowników serwuje sztuczna inteligencja. Dopiero pod nimi wyświetlane są klasyczne wyniki z rankingiem stron.
Taki układ treści zapewne zniechęci wielu userów do klikania w linki. W ten sposób ziszcza się wizja „Google Zero” – momentu, w którym Wyszukiwarka przestanie być źródłem ruchu organicznego do stron zewnętrznych.
W odróżnieniu od AI Overviews, funkcji serwującej pojedyncze, syntetyczne odpowiedzi, AI Mode udziela złożonych, ustrukturyzowanych wyjaśnień. Po takiej dawce wiedzy użytkownik ma mniejszą motywację do szukania dodatkowych informacji. Podobnie jak czaty AI, Google’owy AI Mode podsuwa również wskazówki, sugestie i linki źródłowe.
Rozwiązanie dostępne jest w trybie testowym. W niedalekiej przyszłości „inteligentne” wyniki tekstowe mają zostać rozszerzone o grafikę, video i inne formaty.
Lada moment użytkownicy ChataGPT powrócą na stare śmieci.
W USA wydatki na marketing influencerski rosną szybciej, niż zakładały prognozy. W bieżącym roku mają one przekroczyć 10 miliardów dolarów – wynika z wyliczeń firmy eMarketer. Według wcześniejszych estymacji ten próg miał zostać osiągnięty dopiero w 2026 r. Budżety na influencerów zwiększą się aż o 23,7 proc. rok do roku – a nie, jak wcześniej szacowano, o 16 proc.
Zmienia się jednak struktura wydatków. Zdaniem Jasmine Enberg, wiceprezes eMarketer, marki kupują coraz mniej sponsorowanego contentu w mediach społecznościowych, ponieważ stawiają na dywersyfikację. Budżety influencerskie przeznaczane są m.in. na reklamy w socialach, podcasty, a także DOOH i telewizję.
Enberg dodaje też, że brandy obecnie ostrożniej podchodzą do współpracy z twórcami, którzy działają tylko na TikToku. Ponad połowa amerykańskich reklamodawców przewiduje wykorzystanie YouTube w swoich strategiach influencerskich. Rośnie też znaczenie Pinterestu.
Zmęczenie aplikacjami randkowymi odbija się na przychodach branży.
Według sondażu Forbes Health w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba użytkowników tego typu usług spadła o połowę. W zeszłym roku obroty Bumble skurczyły się o 4,4 proc., podczas gdy wpływy Tindera wzrosły o skromne 1,1 proc.
Zupełnie inaczej wygląda sytuacja Hinge – alternatywy dla Tindera (obie marki należą do Match Group). W 2024 r. apka odnotowała 39-proc. wzrost przychodów, znacząco przebijając wyniki całej grupy (3 proc. rok do roku). W październiku Hinge była drugą najczęściej instalowaną aplikacją randkową w USA i najpopularniejszą tego typu usługą w dziesięciu krajach świata, w tym we Francji i w Wielkiej Brytanii.
Jakim cudem marka opiera się negatywnym trendom?
Za jej ostatnie sukcesy częściowo odpowiada kampania „It’s Funny We Met On Hinge”. Zdaniem Match pomogła ona przyciągnąć do apki nowych użytkowników, szczególnie kobiet. Kreacja to seria krótkich historii, w których pary opowiadają o tym, jak poznały się na Hinge. Relacje brzmią autentycznie, a niekiedy słodko-gorzko, sprawiając jednocześnie wrażenie żywcem wyjętych z komedii romantycznej.
Hinge wyraźnie pozycjonuje się jako przeciwwaga dla Tindera, który stał się symbolem przelotnych relacji. Pokolenie Z jest jednak zmęczone wydumaną wizją szybkich podbojów miłosnych. Hinge stawia na bardziej realistyczny model łączenia serc.
Monetyzacja treści online to trudne zadanie. Facebook zamierza je ułatwić.
Serwis wprowadza usługę pozwalającą twórcom zarabiać na odtworzeniach relacji. Rozwiązanie będzie dostępne dla użytkowników korzystających z programu Facebook Content Monetization, który integruje takie narzędzia monetyzacji, jak reklamy in-stream, reklamy w rolkach i bonusy za wyniki.
Dzięki nowemu formatowi twórcy będą mogli zarabiać na treściach już istniejących, które opublikują w ramach stories. Wpływy będą oczywiście zależały od oglądalności, Facebook nie przewiduje jednak dolnego progu obejrzeń, od którego uzależni wypłaty.
Perspektywy są obiecujące. Według danych z października w zeszłym roku twórcy zarobili w serwisie ponad 2 miliardy dolarów, a łączne wypłaty za rolki i inne krótkie formaty video wzrosły o 80 proc. Od czasu wprowadzenia narzędzi do monetyzacji w 2017 r. społecznościówka pozwoliła zarobić ponad 4 milionom twórców.
Sieciówka zaprezentowała spot zatytułowany „All Hail Gravy” – drugą część kampanii „Believe” przeznaczonej na rynek brytyjski.
Film opowiada historię zagubionego w lesie mężczyzny, który na swej drodze spotyka kurczaka. Po chwili do towarzystwa dołącza tajemnicza grupa ludzi, która prowadzi bohatera nad jezioro wypełnione sosem. Po rytualnym zanurzeniu w akwenie mężczyzna zamienia się w podudzie kurczaka pokryte złocistą, chrupiącą panierką.
Sekciarskie motywy i kanibalistyczne skojarzenia mogą zniechęcić niejeden kubek smakowy. Odpowiedzialna za kreację agencja Mother of London przekonuje jednak, że są to celowe zabiegi mające „wywołać dyskusję”. „Zasadniczo naszym zamiarem jest stworzenie własnej sekty lub fandomu” – powiedział Martin Rose, dyrektor kreatywny agencji.
Ananas do pizzy pasuje jak kwiatek do kożucha, co innego – marihuana.
Sieć aptek konopnych Ivy Hall we współpracy siecią pizzerii Paulie Gee’s przygotowały największą na świecie pizzę z dodatkiem THC. Wypiek nie trafił do księgi rekordów Guinessa tylko dlatego, że jej komisja nie jest przychylna inicjatywom o charakterze psychoaktywnym. Zainteresowały się nim natomiast media społecznościowe, które zapewniły mu odpowiedni rozgłos.
Przedsięwzięcie farmaceutyczno-gastronomiczne zostało zorganizowane z okazji dnia liczby Pi. Co ma piernik do wiatraka? Po pierwsze Pi to pierwsze litery wyrazu „pizza”. Po drugie w języku angielskim „Pi” wymawia się tak samo, jak „pie”, czyli placek, a pizza to w końcu forma placka. Po trzecie Pi wyraża stosunek długości okręgu do długości jego średnicy, a pizza przecież jest okrągła. Nieprzypadkowa jest również data święta, które przypada na 14 marca, co odpowiada zaokrąglonej wartości Pi, czyli 3,14.
Generalnie sytuacja wygląda tak, jakby ktoś się najadł pizzy z dodatkami Ivy Hall, a następnie wymyślił całe to święto, na które przygotował pizzę z dodatkami Ivy Hall.
Target, amerykańska sieć handlowa, wykorzystuje synergię online’u i offline’u dzięki mediom społecznościowym i sztucznej inteligencji. Za pomocą narzędzi AI marka monitoruje trendy i wyłapuje w socialach nowinki z potencjałem sprzedażowym, by odpowiednio uzupełniać ofertę.
Przykładowo w zeszłym roku firma zaobserwowała na TikToku wzrost zainteresowania fatałaszkami ze wzorem w panterkę, który zbiegł się z dwudziestymi piątymi urodzinami serialu „Rodzina Soprano” (w panterkowych kreacjach gustowała Carmela Soprano). Retailer ponaglił sprzedawców, by wprowadzili do oferty odpowiedni asortyment i szybko zapełnił półki w swoich sklepach online i offline adekwatnym towarem, co okazało się strzałem w dziesiątkę.
Dzięki przemyślanemu wykorzystaniu AI i szybkiemu reagowaniu firma jest w stanie zwiększać obroty, unikając przesypiania okazji. „Nie chodzi po prostu o sklepy naziemne, kanały cyfrowe czy media społecznościowe, ale o połączenie tego wszystkiego w jedną całość” – powiedziała Cara Sylvester, szefowa ds. „doświadczenia klientów” w Target.
Im więcej asfaltu, tym mniej przestrzeni do zabawy.
Być może ta prawidłowość nie sprawdza się w Skandynawii, ale w Turcji (a i w Polsce) raczej tak.
Firma OMO, producent proszków do prania (i własność Unilever), postanowiła rzucić wyzwanie betonozie – a także digitalizacji, która sprawia, że dzieci spędzają coraz mniej czasu na zewnątrz.
W ramach kampanii „The Play is Outside”, realizowanej w kilku dzielnicach Stambułu, marka zamieniła billboardy w małe place zabaw. OMO wzbogaciło powierzchnię reklamową o bramki do piłki nożnej, obręcze do koszykówki, a nawet zjeżdżalnie.
Piękny przykład kampanii odpowiedzialnej społecznie.
Latanie to niezawodny sposób na unikanie korków drogowych.
Nie opanowali go jeszcze kierowcy dwuśladów, ale rozwiązanie z powodzeniem stosuje firma Joby Aviation.
Kalifornijski startup nawiązał w zeszłym tygodniu współpracę z Virgin Atlantic. W jej ramach użytkownicy apki Virgin będą mogli zamawiać latające taksówki Joby z Heathrow do Manchester Airport lub odwrotnie.
Na razie nie wiadomo, kiedy usługa zacznie działać, ale wiadomo, że będzie szybko i ekologicznie. Pojazdy nie dość, że nie podlegają ograniczeniom ruchu drogowego i poruszają się z prędkością 200 mil na godzinę (ok. 320 km/h), to jeszcze są „zeroemisyjne” – w sensie: elektryczne.
Wcześniej Joby podpisał umowy z Uberem, Delta Air Lines i Toyotą. Firma czeka obecnie na zielone światło od regulatorów rynku w USA i Wielkiej Brytanii, a w tym roku szykuje debiut w ZEA.
No i fajnie. Człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać. Nawet na lotnisko.
W rolę tych ostatnich coraz częściej wcielają się coachboty. Takie jak Nadia, stworzona przez startup Valence, Cai – dzieło LHH, czy Aimy – kreacja CoachHubu, testowana obecnie przez HubSpot.
Chaty oferują mniej więcej te same usługi, co specjaliści od rozwoju zawodowego, tyle że za niższą cenę.
Zdaniem jednych – kosztem jakości, zdaniem innych – bezstratnie.
Doomscrolling to jedna z plag współczesności. Branża digitalowa, która pomaga jej się rozprzestrzeniać, rozwija też – dla równowagi – środki zaradcze. Jednym z nich jest TouchGrass. Apka służy do blokowania innych apek, pomagając użytkownikom w poszukiwaniu straconego czasu. Jeśli ponownie zamarzy nam się doomscrolling, wystarczy dotknąć trawy i uwiecznić tę czynność na zdjęciu – to jedyny sposób na zdjęcie blokady. Trawa musi być prawdziwa. TouchGrass rozpoznaje sztuczny trawnik i produkty Ivy Hall.