Influencer marketing przez lata opierał się na wierze. Wierze w zasięgi, lajki, „buzz” i inne niemierzalne cuda, które miały zmieniać obserwatorów w klientów. Problem w tym, że wiara bez dowodów działa do momentu, aż ktoś zapyta: „a ile się właściwie sprzedało?”.
Live shopping wywraca ten stolik. Trochę jak telezakupy sprzed lat, tylko zamiast hasła „dzwońcie teraz” mamy kliknięcie w link i zakup online. A wyniki widać czarno na białym i to w czasie rzeczywistym.
Jeśli streamer mówi, że krem pachnie bosko, a po minucie magazyn świeci pustkami, nikt nie dyskutuje z wynikiem. Jeśli nie — no cóż, przynajmniej wiemy, ile kosztuje brak charyzmy.
To trochę jak reality show w e-commerce: wszyscy oglądają, ale tylko liczby mówią prawdę. I chyba właśnie dlatego marki coraz chętniej inwestują w ten format – bo wreszcie mogą policzyć, ile kosztuje ich „efekt wow”, a ile „efekt meh”.
Pytanie tylko: czy Wasi ulubieni influencerzy też odważą się stanąć w świetle takich reflektorów?
Spis treści:
Mierzalność influencingu dźwignią live shoppingu
Weber Ranch Vodka oferuje barmana na telefon
Google: AI nie zmniejsza ruchu organicznego
LLM-y linkują do SaaS-ów
Gale: zaangażowanie zwiększa lojalność
Heinz rozstrzygnął spór o pomidora
Pinterest jako asystent zakupowy
Neutrogena serwuje pikantne historie
Invitin zaprasza na wesele
GWM naładuje ci spodnie
Shorty
Weekly Tool
Mierzalność influencingu dźwignią live shoppingu
Live shopping przebija się do mainstreamu.
Platformy oferujące zakupy podczas streamów od dawna cieszą się popularnością na rynkach azjatyckich, a od pewnego czasu zwiększają zasięgi również na Zachodzie.
Przykładowo od początku br. wartość obrotów Whatnot, amerykańskiego marketplace’u liveshoppingowego, przekroczyła 3 miliardy dolarów – mniej więcej tyle samo firma wygenerowała w ciągu całego zeszłego roku. Z kolei przychody TikTok Shop, innego lidera rynku zakupów na żywo, wzrosły o 20 proc. rok do roku.
Do poprawy wyników live shoppingu przyczyniają się influencerzy. A ściślej większa kontrola nad efektami ich działań niż w przypadku bardziej „efemerycznych” form współpracy, jak np. treści sponsorowane czy branded content. Kliknięcia, interakcje i transakcje podczas transmisji na żywo nie pozostawiają wątpliwości co do skuteczności influencingu – lub jej braku.
„Ostatecznie wszyscy mierzą sprzedaż. Jeśli coś nie napędza sprzedaży, to stanowi koszt. Gdyby content liveshoppingowy nie konwertował, to nie tworzono by go w takiej ilości” – przekonuje Maryam Ghahremani, dyrektor generalna platformy zakupowej Bambuser.
Fani Mango 24 powinni być zadowoleni – ich ulubiony format wraca po metamorfozie.
Dzięki Weber Ranch Vodka fachową obsługę miksologiczną (znaliście takie słowo?) można mieć na wyciągnięcie smartfona.
Marka uruchomiła chatbota o „imieniu” Tex, który pomaga zainteresowanym przyrządzać drinki we własnej kuchni. Narzędzie w ponad 70 proc. zasilane jest przez ChatGPT-4.1. W pozostałym zakresie korzysta z bazy przepisów opracowanych przez barmanów współpracujących z Weber Ranch Vodka.
Zamówienia na przepisy można wysyłać SMS-em lub przez stronę WeberRanch.com. Bot potrafi zaoferować rekomendacje również na podstawie zdjęć składników.
Weber Ranch zapewnia, że Tex nie zamierza pozbawić barmanów pracy.
Większość znaków na niebie, ziemi i w cyberprzestrzeni wskazuje na to, że AI zmniejsza organiczny ruch na strony. Prawdopodobnie jednak interpretujemy je opacznie, ponieważ Google właśnie oświadczył, że sprawy mają się zgoła odwrotnie.
W poście na swoim blogu firma twierdzi, że funkcja AI Overviews, a od niedawna także AI Mode (bardziej zaawansowana wersja tej pierwszej, jeszcze niedostępna w Polsce), pozwalają użytkownikom na zadawanie większej ilości pytań. Odpowiedzi są bardziej zaawansowane, a userzy bardziej usatysfakcjonowani – więc pytają chętniej.
Jednocześnie gigant poinformował, że ruch organiczny z kanału search na strony internetowe jest „relatywnie stabilny”. W dodatku zwiększyła się jego „jakość”, a także ilość „jakościowego” ruchu. Mianowicie przybyło wejść, po których użytkownicy nie klikają od razu „wstecz”.
Google nie pofatygował się z podaniem danych liczbowych – za to skrytykował metodyki stojące za badaniami prowadzącymi do odmiennych wniosków.
Statystyki udostępniane przez takie źródła, jak Business Insider, New York Times czy Washington Post możecie więc bez obaw wyrzucić do kosza.
Google nie mija się z prawdą przynajmniej w zakresie tego, że użytkownicy coraz chętniej korzystają z AI.
Jak wynika z badania przeprowadzonego przez Previsible, w okresie od stycznia do maja 2025 r. wzrost ruchu z chatbotów wyniósł zawrotne 527 proc. Niektóre witryny, szczególnie SaaS-y (aplikacje webowe), z LLM-ów uzyskują już ponad 1 proc. wejść. To, wbrew pozorom, wcale niemały odsetek, biorąc pod uwagę fakt, że chatboty udzielają wyczerpujących odpowiedzi i przesadnie nie eksponują linków.
Na ruchu z AI najbardziej korzystają branże kojarzone z wiedzą ekspercką, w szczególności prawo, zdrowie, finanse i ubezpieczenia. Głównym źródłem ruchu jest ChatGPT, ale konkurencja – m.in. Perplexity, Gemini, Copilot i Claude – szybko nadrabia braki.
Kto jeszcze nie zaczął optymalizować stron pod LLM-y, ten gapa.
Budowanie lojalności wymaga aktywnej społeczności.
Jak wynika z raportu Gale, jedna trzecia zetek i milenialsów zrezygnowała z programu lojalnościowego ze względu na jego „bezosobowy” charakter. Mniej więcej tyle samo respondentów zostałoby długoterminowymi klientami marki ze względu na relacje nawiązane w ramach programu lojalnościowego.
Aż 70 proc. konsumentów chętniej dołącza do inicjatyw, które mogą się pochwalić aktywną społecznością, a dla 81 proc. milenialsów i 75 proc. zetek możliwość wchodzenia w interakcję z innymi uczestnikami programów jest – w mniejszym lub większym stopniu – ważna.
Żeby nie było zbyt romantycznie: głównymi „aktywatorami” lojalności są punkty i zniżki (tak deklaruje 73 proc. respondentów). Mimo to w dłuższym terminie dużą rolę odgrywają czynniki budujące więź, takie jak grywalizacja, możliwość wybierania nagród i dodatków przez głosowanie czy spersonalizowane oferty.
Internet od lat debatuje, czy pomidor to owoc, czy warzywo.
By urozmaicić dyskusję, ktoś posługujący się bezwzględną logiką sformułował następujące pytanie: czy jeśli pomidory są owocami, to ketchup jest smoothie?
Marka Heinz, która czuje się gospodarzem wszelkich rozmów o pomidorach, postanowiła udzielić na to pytanie odpowiedzi praktycznej.
Firma nawiązała współpracę z koktajlową sieciówką Smoothie King i, wespół w zespół, wyczarowała Heinz Tomato Ketchup Smoothie. Napój stanowi połączenie Heinz Simply Ketchup z sokiem jabłkowym, truskawkami, malinami i sorbetem z jagód açaí.
Czerpanie inspiracji produktowych z memów to dobry sposób na odchudzenie działów R&D.
Społecznościówka od pewnego czasu intensywnie rozwija wyszukiwanie wizualne i personalizację rekomendacji w oparciu o sztuczną inteligencję. Nowe możliwości sprawiają, że platforma – w opinii jej CEO, Billa Ready’ego – zamienia się w inteligentnego asystenta zakupowego.
W ciągu ostatniego roku Pinterest zwiększył trafność wyników o 2,3 punktu procentowego – głównie dzięki autorskiemu modelowi „generatywnego wyszukiwania”, który podpowiada użytkownikom bardziej adekwatne treści na podstawie ich dotychczasowej aktywności.
Innowacje przynoszą również efekty finansowe. W drugim kwartale br. firma odnotowała 17-proc. wzrost przychodów (do prawie miliarda dolarów) i 11-proc. wzrost miesięcznej liczby użytkowników (do 578 milionów).
Sex sells – to jedna z najstarszych „prawd” marketingu.
Po tę sprawdzoną zasadę sięgnęła Neutrogena.
Amerykański producent kosmetyków zastosował ją we współpracy z Sereną Kerrigan. Influencerka, która zbudowała swoją popularność wokół tematyki randkowo-samorozwojowej, napisała dla marki dwa pikantne opowiadania, promujące nowe serum z witaminą C. Historie (dostępne na Wattpadzie) rzekomo inspirowane są własnymi doświadczeniami Sereny, co niewątpliwie zachęci do lektury – a i do serum – jej 600-tys. grono fanów na TikToku.
Kampania Neutrogeny wpisuje się w trend znany pod hashtagiem #steamybooktok. Wyraz „book” znalazł się w nim przypadkowo, natomiast „steamy” – to niedopowiedzenie.
Wprawdzie w polskim modelu kopertowym często się zwraca – czasem z nawiązką – ale w innych warunkach kulturowych bywa z tym różnie.
Paryski startup Invitin wpadł na pomysł, jak ulżyć kieszeniom państwa młodych. Mianowicie – sprzedając bilety na wesele obcym ludziom.
Ceny wejściówek zaczynają się od 100 euro i zależą m.in. od kosztów lokalowo-gastronomicznych. Przeciętna liczba nabywców wynosi od pięciu do dziesięciu osób. Z Invitin najchętniej korzystają pary w wieku od 25 do 35 lat.
GWM, chiński producent samochodów osobowych, wpadł na pomysł genialny w swej egzotyczności.
Wspierana przez agencję Thinkerbell firma zaprojektowała Plug-in Hybrid Electric Pants (PHEP) – elektryczne spodnie zasilane bezpośrednio z akumulatora samochodu hybrydowego.
Innowacyjna odzież wyposażona jest w technologię do elektrycznej stymulacji mięśni (EMS), która wspomaga aktywację zmęczonych grup mięśniowych podczas biegu. Rozwiązanie działa na podobnej zasadzie, jak hybrydowy układ napędowy w samochodach GWM – impulsy dostarczane są w momentach zwiększonego zapotrzebowania na „dopalanie”.
Prototyp został przetestowany podczas biegu City to Surf w Sydney przez australijskiego lekkoatletę Cedrica Dublera.
Nie znaleźliśmy go na liście zwycięzców. Co na to GWM?
Brainrot to nowa forma komunikacji w internecie i chleb powszedni pokolenia alfa. Jeśli chcecie sobie poużywać w tej stylistyce, z pomocą przychodzi OpenArt. Platforma założona przez byłych pracowników Google tworzy trzyminutowe filmy z jednozdaniowych promptów w trybie one-click. OpenArt oferuje trzy szablony (vlog postaci, teledysk, explainer), korzysta z ponad 50 modeli AI i potrafi utrzymać spójność postaci w całym wideo. Celem platformy jest obniżenie progu wejścia dla twórców audiowizualnych. W zasadzie nie powinniśmy jej polecać.