Jeszcze kilka lat temu nikt nie wyobrażał sobie internetu bez Google. Dziś coraz więcej graczy próbuje podważyć jego pozycję, a Perplexity właśnie wypuścił swoją największą kampanię marketingową, w której otwarcie stawia się w roli lepszej alternatywy. W reklamie AI błyskawicznie podaje konkretne odpowiedzi, podczas gdy „Poogle” (czyżby znajomo brzmiąca nazwa?) wciąż prezentuje klasyczną listę wyników.
Google jednak nie pozostaje bierne – od dawna testuje generatywne odpowiedzi w wynikach wyszukiwania, powoli odchodząc od tradycyjnych SERP-ów. Ale pytanie brzmi: czy użytkownicy zaufają nowym graczom, czy mimo wszystko zostaną przy gigancie, który od lat rządzi internetem?
Co to oznacza dla nas wszystkich? Wyszukiwanie, jakie znamy, właśnie się zmienia. Użytkownicy coraz częściej wybierają narzędzia, które oszczędzają im czas, podają gotowe odpowiedzi i eliminują konieczność klikania w kolejne strony pełne reklam. Rośnie też sceptycyzm wobec treści generowanych dla SEO – wystarczy spojrzeć na rosnącą popularność frazy „Reddit” w zapytaniach Google, by zrozumieć, że ludzie szukają i ufają realnym opiniom bardziej niż zoptymalizowanym treściom.
Wiemy jedno – wojna o przyszłość wyszukiwania dopiero się zaczyna.
Spis treści:
Perplexity „uderza” w Google
Disney ożywia postacie z bajek
Przybywa contentowców wśród marketingowców
Puma promuje sportowy haj
Nike ma problem z odrobieniem strat
Rośnie wpływ alf na konsumpcję
Heineken szuka McLoughlina
Dłuższe jest lepsze (na TikToku)
Firmy ociągają się z wdrażaniem AI
McDonald’s nakarmi fanów Minecrafta
Shorty
Weekly Tool
Perplexity „uderza” w Google
Startup wystartował z największą w swojej krótkiej historii kampanią marketingową, w której próbuje się zaprezentować jako lepsza alternatywa dla zwykłej wyszukiwarki.
W spocie z udziałem Lee Jung-Jaena, gwiazdora „Squid Game”, model udziela bezpośrednich, konwersacyjnych odpowiedzi na pytania, podczas gdy „Poogle” serwuje klasyczną stronę z listą wyników.
Perplexity załapał się na ostatni moment, kiedy takie zestawienie-przeciwstawienie ma rację bytu. Google od dłuższego czasu odchodzi od tradycyjnych SERP-ów opartych o ranking stron, a od niedawna testuje udzielanie kompleksowych odpowiedzi w stylu czatów AI. Te ostatnie będą więc wkrótce musiały zdobyć dodatkowe argumenty, by zatrzymać użytkowników.
Disney zaczyna ożywiać postacie ze swojego uniwersum. Na pierwszy ogień idą droidy BDX ze świata „Gwiezdnych Wojen”.
Spiritus movens (w całkiem dosłownym rozumieniu) przedsięwzięcia jest Newton – zaawansowany silnik do symulowania ruchów robotów w środowisku fizycznym. Dzieło Disney Research (badawcze ramię koncernu), Nvidii i Google DeepMind ma zapewnić naszym krzemowym braciom mniejszym (?) zdolności motoryczne i ekspresyjne znane dotychczas z dużego ekranu. Pierwsza demonstracja możliwości Newtona, przeprowadzona podczas wystąpienia prezesa Nvidii Jensena Huanga, zebrała moc braw.
„Droidy BDX to dopiero początek. Zamierzamy ożywiać nasze postacie w sposób, jakiego świat jeszcze nie widział, a współpraca z Disney Research, Nvidią i Google DeepMind jest kluczowym elementem realizacji tej wizji” – oświadczył Kyle Laughlin, wiceprezes Disney Imagineering, w informacji prasowej.
Wygląda na to, że Big Tech rozwija konkurencję nie tylko dla ludzi, ale również czworonogów.
Zawodowi marketingowcy coraz częściej próbują swoich sił jako contentowcy – donosi serwis DigiDay.
Efekty bywają imponujące.
Przykładowo Oren Schauble, starszy wiceprezes ds. marketingu w firmie Gel Blaster (producent zabawek), w pewnym momencie swojej kariery zawodowej uznał, że w zasadzie nie rozumie procesu tworzenia treści. Postanowił więc nauczyć się go samodzielnie. W ciągu niespełna roku zgromadził prawie pół miliona followersów na Instagramie i TikToku, co pozwoliło mu rzucić etat i zmienić branżę.
Podobną ścieżkę – od prób do sukcesów – przeszła Sam Ogborn, obecnie konsultantka marketingowa-freelancerka z ponad stoma tysiącami obserwujących w mediach społecznościowych.
Według rozmówców DigiDay tworzenie treści do dla marketingowców nie tylko forma rozwoju zawodowego i autopromocji, ale również zawodowa poduszka bezpieczeństwa. Wiele osób pracujących na marketingowym etacie zwyczajnie obawia się utraty pracy.
Tyle że jeśli twórców contentu będzie przybywać w obecnym tempie, niebawem trzeba będzie zacząć tworzyć etaty dla jego konsumentów.
W trzecim kwartale zeszłego 2024 r. gigant odnotował 9-proc. spadek przychodów rok do roku – z 11,9 do 10,9 miliarda dolarów. Obroty hurtowe firmy zmniejszyły się o 7 proc., a wpływy ze sprzedaży bezpośredniej aż o 12 proc. Należąca do Nike marka Converse straciła aż 18 proc. w ujęciu rocznym.
Omawiany okres to pierwszy kwartał pod rządami nowego CEO, Elliotta Hilla, który powrócił za ster firmy po ponad czterech latach nieobecności, by naprawić błędy poprzednika. Poprzedni szef koncernu, John Donahoe, obrał ostry kurs na digital i D2C, ograniczając współpracę z hurtownikami i zaniedbując branding.
Pod rządami Hilla marka przeszła odnowę strategiczną połączoną z próbą odbudowy wizerunku. Na efekty najwyraźniej przyjdzie jednak poczekać. Obecne problemy giganta wynikają nie tylko z minionych błędów marketingowych, ale również rosnącej konkurencji ze strony nowych graczy, takich jak On i Hoka. Nie pomagają też chudnące portfele konsumentów, które mogły przyczynić się do spadków sprzedaży firmy na kluczowych rynkach: w USA i Chinach.
Co ciekawe, Nike odnotował jednocyfrowy wzrost przychodów w kategorii produktów dla biegaczy.
Alfy rosną w siłę nabywczą. Głównie dzięki swoim zdolnościom perswazyjnym.
Jak wynika z ustaleń firmy badawczej Razorfish, aż 61 proc. tzw. tweensów (zbitka złożona z „teen(ager)” i „between”) – czyli ni to dzieci, ni to nastolatków – ma decydujący głos podczas kupna rodzinnego samochodu i „duży wpływ” na nawyki żywieniowe swoich najbliższych.
Następcy zetek lubią robić zakupy lub ciągnąć za kieszeń swoich rodziców (wiadomo, żadna rewelacja), a 68 proc. z nich staje się posiadaczami co najmniej jednego produktu luksusowego przed ukończeniem dziesiątego roku życia.
Alfy są też podatne na marketing. Aż 73 proc. z nich wyraża chęć „doedukowania” swoich rodziców w zakresie pielęgnacji skóry.
Irlandzkie puby stoją w obliczu kryzysu. Chodzi o sukcesję.
W czasach, kiedy co drugi nastolatek marzy o zostaniu influencerem, właściciele piwiarni nie mają komu przekazać schedy.
Do jednego z nich pomocną dłoń wyciągnął Heineken.
Koncern zorganizował zakrojoną na skalę globalną kampanię rekrutacyjną. W imieniu McLoughlin’s Bar – przybytku o 155-letniej tradycji – gigant szuka godnego następcy dla Josepha McLoughlina, prawnuka założyciela pubu, który planuje przejście na zasłużoną emeryturę. Billboardy, reklamy cyfrowe i działania PR obejmą swoim zasięgiem Irlandię oraz kilka światowych metropolii z dużymi diasporami irlandzkimi (m.in. Nowy Jork, Buenos Aires i Sydney).
„Nie mam komu przekazać pubu, więc pogodziłem się z myślą o szukaniu następcy spoza rodziny. Jednak nazwisko McLoughlin jest częścią historii tego miejsca. Chciałbym mieć gwarancję, że za kolejne 155 lat będzie ono wciąż widniało nad wejściem do pubu” – mówi ostatni z rodu McLoughlinów.
Spełniając „ostatnie życzenie” McLoughlina, Heineken pozycjonuje się jako marka bliska lokalnym wspólnotom i, bądź co bądź, tradycyjnym wartościom – w tym przypadku kultywowanym przez spożywanie produktów, z których słynie Heineken.
Według ostatnich wyliczeń Buffera „tiktoki” dłuższe niż 60-sekundowe osiągają o 43,2 proc. większe zasięgi i o 63,8 proc. większy czas oglądania niż króciaki. Mimo to obecnie ok. 86 proc. publikacji zamieszczanych na platformie to nagrania poniżej jednej minuty. W tej puli największe zasięgi zdobywają materiały o długości od 30 do 60 sekund.
Dłuższe szorty cieszą się popularnością również na innych platformach. W styczniu Instagram wydłużył maksymalny czas trwania rolek do 3 minut – w reakcji na prośbę twórców, którzy mieli problem ze zmieszczeniem się w 90 sekundach. Podobny ruch, mniej więcej w tym samym czasie, wykonał YouTube.
Czyżby wśród widzów platform video rosła zdolność skupienia uwagi?
Sztuczna inteligencja stała się jednym z podstawowych narzędzi marketingu. Mimo to większość firm wciąż nie potrafi z niej wydajnie korzystać.
Jak wynika z ostatniego raportu IAB, „State of Data 2025”, tylko 30 proc. agencji, marek i wydawców w pełni wdrożyła AI do swoich kampanii. Połowa pozostałych firm zamierza nadrobić braki do 2026 r. – jednak większość z nich nie opracowała jeszcze na tę okoliczność żadnej strategii.
Jako główne przeszkody we wdrażaniu sztucznej inteligencji firmy wymieniają problemy związane z jakością i bezpieczeństwem danych oraz fragmentację narzędzi AI. W efekcie większość z nich korzysta ze sztucznej inteligencji doraźnie i niemetodycznie, sięgając głównie po rozwiązania ogólnego użytku, takie jak ChatGPT czy Perplexity AI.
Wygląda na to, że zasoby ludzkie będą miały jeszcze trochę pracy do wykonania.
Budowanie i niszczenie obiektów w Minecrafcie pochłania dużo kalorii.
Według McDonald’s najlepszy sposób na wyrównanie bilansu energetycznego to Minecraft Movie Meal w przypadku dorosłych graczy lub zestaw Happy Meal w przypadku tych młodszych.
Sieciówka połączyła siły z Mojang Studios, producentem gry, z okazji zbliżającej się premiery „Minecraft: Film” (4 kwietnia) – komedii opowiadającej o perypetiach grupy ludzi, którzy trafili do pikselowego świata. Do każdego zestawu dołączony jest kod, zapewniający dostęp do „ekskluzywnych” atrakcji w ekosystemie Minecrafta.
Subskrypcja wyszukiwarki internetowej za 10 dolarów miesięcznie brzmi jak decyzja podjęta w stanie zamroczenia euforią biegacza. Mimo to Kagi ma już ponad 50 tys. klientów i obsługuje ponad 800 tys. zapytań miesięcznie. Niewiele w porównaniu do Google, ale nie najgorzej w kontekście ceny.
Płatna wyszukiwarka zapewnia wolność od reklam, nie zbiera danych na temat użytkowników, umożliwia personalizację wyszukiwania za pomocą zaawansowanych filtrów (tzw. Lenses), oferuje czytelny interfejs, a przede wszystkim zwraca wyniki wysokiej jakości, skutecznie wycinając SEO-wy spam. Może się przydać użytkownikom zmęczonym eksperymentami Google i niezadowolonym z darmowych alternatyw.