Na przełomie ostatnich lat wiele firm stawało przed ważną decyzją strategiczną: Agencja czy wewnętrzny dział marketingu?
Wielu światowych gigantów postawiło na wewnętrzne rozwijanie kompetencji digitalowych, w wyniku czego produkcja contentu, działania socialowe, czy planowanie wydatków mediowych, zostały przeniesione do tzw. In-House’u.
Jakiś czas temu P&G (największy reklamodawca na świecie) zredukował liczbę obsługujących firmę agencji o 60%, obcinając koszty zewnętrzne o kwotę 750 milionów dolarów. Jak podaje TheDrum, pod koniec 2019 roku aż 30% wydatków mediowych planowali całkowicie wewnętrznie. Podobny kierunek obrała np. Coca-Cola czy Unilever.
O zaletach tej praktyki, można pisać dużo. Przeniesienie aktywności do In-House’u pozwala nie tylko na znaczące oszczędności i lepsze kontrolowanie działań, ale także poprawę ich szybkości, wydajności
i skuteczności. W wielu źródłach czytamy o podniesieniu wskaźników terminowego uruchamiania kampanii, wzrostach sprzedaży, czy poprawie widoczności reklam. Kolejną niezaprzeczalną zaletą jest fakt, że wykonawcy są silnie osadzeni w kulturze firmy, doskonale znają założone cele i potrzeby. Po prostu “siedzą w temacie” i niewiele jest ich w stanie zaskoczyć.
Ale… jak to w życiu bywa, również to rozwiązanie nie jest pozbawione haczyków. Rachunek zysków i strat może się wyrównać, jeśli nie podejdziesz do tematu w sposób, który najlepiej odpowiada potrzebom twojej firmy. W tym roku na tapecie pojawił się także nowy, nieprzewidywalny przeciwnik – Covid-19.
Zacznijmy jednak od ogólnego podsumowania ryzyk, związanych z przeniesieniem marketingu do wnętrza organizacji.
Znaleznienie, Zatrudnienie, Zatrzymanie grupy talentów, która wzniesie twój marketing na wyżyny.
Często najlepsi twórcy na rynku pracują w agencjach lub (uwaga!) jako freelancerzy, który nie chcą się wiązać z nikim na stałe. Kreatywni czy mediowcy często pracują jako niezależne jednostki. Jeśli jednak jakimś cudem zdołasz ich namówić na pracę dla ciebie, musisz zadbać o odpowiednią kulturę organizacji i atrakcyjne środowisko pracy (w której będą chcieli zostać na dłużej).
Częsta rotacja pracowników na pewno nie będzie twoim sprzymierzeńcem. Pamiętaj też, że powinni to być ludzie posiadający odpowiedni zestaw umiejętności i osobowości, które będą potrafiły ze sobą współpracować.
Innym ważnym ryzykiem są stałe koszty wygenerowane przez zatrudnienie ludzi na pełen wymiar czasu. Kwestia wynagrodzeń, składek, urlopów to jedno, ale budowa infrastruktury sprzętowej, czy technologicznej często jest “niedoceniana”.
W tym miejscu warto też zastanowić się, czy faktycznie twoja firma potrzebuje na stałe usług stratega czy creative directora.
Na pewno są to persony niezbędne w momencie tworzenia kluczowego materiału kreatywnego, ale czy opłacalne jest utrzymywanie ich przez cały rok?
Warto zastanowić się także nad przebiegiem procesu kreatywnego. Bez wątpienia ogromnym atutem jest posiadanie w swoich szeregach zaangażowanych ekspertów, którzy doskonale rozumieją potrzeby firmy. Jednak, jak pokazuje doświadczenie, często korzystniejsze jest postawienie na talenty “on demand”. Doświadczeni marketerzy z zewnątrz organizacji, który zjedli zęby na niejednym projekcie digitalowym, wprowadzają do procesu świeże spojrzenie, niezauważalne dla osób, które siedzą w czymś na co dzień.
Jest jednak jeden konieczny warunek powodzenia – musisz podzielić się z nimi solidną porcją wiedzy o firmie, jej potrzebach i jasno zdefiniować cele. Jeśli nie chcesz dzielić się kluczowymi informacjami o firmie z osobami z zewnątrz, nie licz, że “w ciemno” dowiozą pożądane efekty.
Nie da się zaprzeczyć, krajobraz marketingowy stanął na głowie wraz z nadejściem Covid-19. Długoterminowe strategie marketingowe zastępowane są przez krótkoterminowe działania, mające jeden cel – utrzymanie się na powierzchni.
Podejmowania trudnych decyzji kadrowych i dbanie o płynność finansową stają się nadrzędne. Oczywistym następstwem jest dokładne badanie kosztów i zasobów, czyli cięcia oraz zwolnienia.
Mimo to wciąż istnieje potrzeba inwestowania w marketing, zwłaszcza online.
Skoro pracodawcy obawiają się konsekwencji zatrudniania ludzi na etat, a mimo to konieczna jest inwestycja w digital, mądre zarządzanie portfelem mediowym i doskonałe idee… potencjalnym rozwiązaniem staje się mądry outsourcing. My nazwaliśmy go “Human Intelligence on Demand“.
To forma “zatrudnienia”, która nie tylko sprzyja w utrzymaniu bieżącej działalności, ale także pozwala wystartować z nowymi projektami – wszystko “na zawołanie”.
Mówiąc prościej, Human Intelligence on Demand polega na wkomponowaniu idealnej drużyny specjalistów, która na wybrany okres włącza się w team klienta i dowozi niezbędne usługi / produkty cyfrowe – wtedy, kiedy klient potrzebuje nas najbardziej: podczas tworzenia kluczowego materiału kreatywnego czy nowego sposobu emisji reklam.
Klient może w każdej chwili skorzystać z usług eksperta, bez konieczności wyciągania go na stałą listę płac.
Kolejnym atutem jest brak konieczności przeprowadzania żmudnego, czasochłonnego i często drogiego procesu rekrutacji. W HI najlepsi specjaliści są już na pokładzie i czekają na zlecenia. Dodatkowo nie martwisz się o procesy administracyjne, koszty związane z wyposażeniem miejsca pracy, czy zapewnieniem sprzętu dla nowego pracownika.
Bez wątpienia in-house’owe działy marketingu nie są już trendem, a powszechną praktyką. Jeśli właśnie teraz stoisz przed wyborem modelu idealnego dla twojej firmy, weź pod uwagę aktualną sytuację gospodarczą, zrób indywidualny rachunek zysków, kosztów i możliwości.
Za HI stoją nie tylko czynniki finansowe, ale przede wszystkim cecha, którą rynek docenia głównie w niepewnych czasach – ELASTYCZNOŚĆ. Korzystając z katalogu kompetencji, jesteś w stanie szybko zareagować na zmiany, które w każdej chwili mogą pojawić się w twojej branży.
Masz lepsze rozeznanie w rynku specjalistów, budujesz czasowe zespoły projektowe, dynamicznie dostosowujesz swoje produkty i usługi, do tego, czego oczekuje rynek.
Chcesz wiedzieć więcej?
Odezwij się do nas!
Natalia Wasyluk
natalia@hiondemand.com