W obecnej chwili zaryzykowałbym tezę, że Big Tech ma więcej informacji na nasz temat niż nasze własne rządy. I wcale nie wiem, czy to źle. Pandemia jest dobrym pretekstem do zmiany tej sytuacji. Decyzja, którą podejmują kolejne kraje Europy, jest moim zdaniem ważniejsza niż wybory prezydenckie: jakiej technologii śledzącej kontakty obywateli mamy użyć. Właśnie teraz państwa wybierają, czy technologia będzie scentralizowana, dająca władzom pełny dostęp do danych, czy jednak zdecentralizowana, czyli taka, która oddaje obywatelom kontrolę nad ich danymi. Siedź (jeszcze) w domu i poczytaj.
Szymon Paroszkiewicz
Spis treści:
1. Elon Musk znów to robi
2. Location Tracing w Europie
3. Bałagan w programmatic słono kosztuje
4. Co z reklamą TV?
5. Amazon + pandemia = BOOM
6. Fashion w Animal Crossing
7. Direct response – wybór reklamodawców na złe czasy
8. Airbnb zwalnia
9. 🩳🩳🩳
Elon Musk znów to robi
“Tesla stock price is too high imo” (Wartość akcji Tesla jest moim zdaniem za wysoka) – tym piątkowym tweetem Elon Musk posłał wartość swojej spółki o 10% w dół, co stanowi kwotę 14 miliardów dolarów. Co prawda spadek ten został skorygowany, ale pozostaje pytanie: po co prezes giełdowej spółki miałby celowo obniżyć jej wartość? Można to tłumaczyć niestabilnością Muska, ale wydaje mi się, że jest lepsze wyjaśnienie. Musk od jakiegoś czasu ostro krytykuje lockdown spowodowany pandemią. Jego tweety bagatelizowały niebezpieczeństwo i tworzyły obraz człowieka, który woli ryzykować zdrowie swoich pracowników, byleby tylko wrócili na miejsca pracy. Co więcej, zarówno jego tweety na temat lockdownu, jak i piątkowa “ocena wartości spółki”, skorelowane są w czasie z gigantycznym bonusem Muska opiewającym na kwotę niemal 700 milionów dolarów (Musk normalnie nie pobiera wynagrodzenia za swoją pracę), który trafia do niego jako success fee za wyniki finansowe spółki. Być może Musk swoim tweetem chciał się obronić i pokazać światu, że tak naprawdę szmal go nie interesuje po tym, jak swoimi tweetami o pandemii stworzył wizerunek krwawego kapitalisty.
Włochy, podobnie jak Niemcy, przygotowują się do odpalenia swojej aplikacji do śledzenia kontaktów międzyludzkich. Aplikacja developowana jest przez firmę Bending Spoons i nazywać się będzie Immuni. Appka ma być dostępna w ciągu kilku tygodni. Do śledzenia kontaktów używać będzie Bluetootha. Włochy, Niemcy, Szwajcaria i Austria idą zatem drogą wytyczoną przez Google i Apple, które za porozumieniem zbudowały swoje Exposure Notification API. Ich aplikacje nie będą śledziły twojego położenia, zbierały twoich danych osobowych itd. Informacje o kontaktach przechowywane będą na twoim telefonie, a nie w scentralizowanej bazie. Przeciwne podejście stosują Francja, UK i Norwegia. Aplikacje w tych krajach przechowują dane w centralnej bazie, co ma pomagać służbom zdrowia w korzystaniu z nich, ale jednocześnie stawia pod znakiem zapytania prywatność obywateli.
Odrębne podejścia do śledzenia kontaktów w różnych krajach stawiają również pytanie, czy stworzone w ten sposób aplikacje będą ze sobą współpracowały, kiedy granice zostaną ponownie otwarte. Kluczem jest przecież “zlinkowanie” dwóch telefonów w tym samym standardzie. Inaczej żadne śledzenie kontaktów się nie odbywa.
Zasady Exposure Notification API od Apple i Google, do których muszą stosować się twórcy aplikacji, to:
Zabronione jest dzielenie się lokalizacją w ramach aplikacji.
Tylko rządowe organizacje ochrony zdrowia mogą tworzyć aplikacje przy użyciu ich API.
Wszystkie aplikacje mają przed uruchomieniem pytać użytkownika o zgodę na śledzenie kontaktów.
Druga zgoda jest wymagana w momencie, kiedy użytkownik ma podzielić się ze służbą zdrowia pozytywnym wynikiem na COVID-19.
Zbieranie danych ma być zminimalizowane jedynie do celów z zakresu ochrony zdrowia.
Bałagan w reklamie programmatic potrafi wrzucić do czarnej dziury do 15% wydawanych budżetów
Czołowi reklamodawcy zrzeszeni w ISBA wraz z Association of Online Publishers zlecili badanie reklamy programmatic. Okazało się, że do wydawców trafia tylko połowa pieniędzy wydawanych na tę reklamę, a aż 15% z wydawanych budżetów zapada się w czarnej dziurze – nikt nie wie, dokąd te pieniądze trafiły. Skomplikowany łańcuch dostaw reklamy programatycznej oraz brak solidnych standardów dzielenia się danymi na całej jego długości powodują, że trudno jest prześledzić pieniądze i wartość przezeń przepływającą. Badanie zbierało dane od 15 brandów takich jak Tesco, Unilever, British Airways, ośmiu agencji reklamowych, pięciu platform DSP (demand side platform), sześciu SSP (supply side platforms) oraz 12 wydawców. Łącznie w badaniu przeanalizowany został przepływ budżetów o wartości 100 milionów funtów. Okazuje się, że około 35% pieniędzy pochłaniał łańcuch pośredników. Badanie wydaje się jasno pokazywać, że w programmatic potrzebna jest jakaś sensowna standaryzacja i większa transparentność w zakresie dzielenia się danymi.
W Stanach sezon na bookowanie dużych kontraktów na reklamę telewizyjną powinien być teraz w pełni, ale nie jest. Według eMarketer wydatki na reklamę TV w pierwszym półroczu 2020 spadną od 22,3% do 29,3% w stosunku do wcześniejszych przewidywań, a niektórzy twierdzą, że następny okres będzie jeszcze gorszy. Duże bezrobocie, brak eventów sportowych i inne czynniki powiązane z pandemią powodują, że wiosenny okres, w którym media organizują spotkania z reklamodawcami oraz domami mediowymi i zachęcają do zakupu czasu reklamowego na następny sezon, nie cieszą się zainteresowaniem, a reklamodawcy nie mają ochoty inwestować z góry. Niektórzy szacują, że połowa wartości rynku “upfront” sprzedawanego na wiosnę przeniesie się na miesiące letnie, a aż 25% wartości trafi do rynku “scatter” – czas antenowy kupowany ad hoc.
Pandemia i Amazon to bardzo mocno powiązane tematy. Firma spotkała się z ogromną krytyką w związku z niedostatecznymi środkami chroniącymi pracowników w czasie zarazy. Tim Bray – inżynier i Vice President w firmie – złożył ostatnio wypowiedzenie w związku z wywaleniem z pracy ludzi, którzy protestowali przeciwko warunkom w magazynach Amazona. Jednocześnie popyt (sprzedaż Q1 wzrosła o 26%) na platformie przerósł możliwości firmy i Amazon zatrudnia teraz w szaleńczym tempie. Do tej pory rekrutował przeszło 175.000 nowych pracowników (firma jest drugim największym prywatnym pracodawcą w USA, zaraz po Walmart). Jeff Bezos, raportując sytuację firmy, stwierdził: “Jeśli jesteś udziałowcem Amazon, to lepiej, żebyś sobie usiadł”. Bezos deklaruje, że w Q2 spodziewać się można było około 4 miliardów dolarów zysku. Jednak nie będzie to zysk, bo firma zainwestuje wszystkie te pieniądze w budowanie środków ochrony pracowników, zabezpieczenia łańcucha dostaw oraz ogromny program testów na COVID-19 w ramach organizacji. Wszystko to ma na celu utrzymać zdolności operacyjne firmy w czasach pandemii. Ruch wydaje się genialny. Być może właśnie dzięki tej inwestycji za parę miesięcy okaże się, że Amazon ma jedyny bezpieczny proces dostarczania towarów na rynku.
Duże brandy fashion w Animal Crossing – najlepiej sprzedającej się grze pandemii
Animal Crossing to najbardziej popularna i najlepiej sprzedająca się gra czasów pandemii. Gracze przenoszą się na tropikalną wyspę, na której budują swój wirtualny świat i znajomości. Całość wydaje się dość infantylna, ale okazuje się, że świat gry wykorzystywany jest także do bardziej niecodziennych celów, takich jak np. wirtualne śluby. Ponadto możliwość personalizacji postaci spowodowała, że gracze przykładają sporo uwagi do tego, jak wygląda ich avatar. Wykorzystują to marki modowe, które postują na Instagramie kody QR i wizualizacje wirtualnych ubrań. Po zeskanowaniu kodu dany outfit może zostać pobrany do świata gry. Na początku z takiej możliwości reklamy korzystały brandy streetwear (Highsnobiety, Dolls Kill), ale teraz w trend wchodzą giganci luxury fashion: Marc Jacobs i Valentino. Gracze znajdą kody QR do ich kolekcji na Instagram Stories. Mogą pobrać je do świata gry lub po prostu kupić fizyczny produkt.
Reklama direct response będzie królować w tym roku
W czasie kryzysu firmy lokują pieniądze tam, gdzie szybko mogą zobaczyć efekty. Najbliższe miesiące będą czasem reklamy direct response, w której zawsze na czele był internet. W przeciwieństwie do budujących markę, narracyjnych, rozbudowanych kreacji znanych z magazynów czy TV, direct response stawia na generowanie kliknięć, interakcji i szybkich zakupów. Snapchat już jakiś czas temu zmienił swoją strategię i postawił na sprzedawanie tego typu reklam, dołączając do mistrzów gatunku direct resposne: Google i Facebook, dla których reklama ta zawsze była najważniejszym źródłem przychodów. Direct response staje się teraz jeszcze bardziej atrakcyjna z powodu spadku cen reklam w ramach tych platform. Gigantyczne korzyści z rynku reklamowego czerpie obecnie również Amazon, który staje się jednym z największych i najszybciej rosnących “wydawców” na świecie. Przychody Amazona z reklam wzrosły w pierwszym kwartale 2020 roku o około 40%. Reklamowa “noga” firmy skorzystała z faktu, że w czasie pandemii ogromnie wzrosło zapotrzebowanie na zamówienia produktów pierwszej potrzeby, jedzenia i wyposażenia domów. Sektory reklamodawców, którzy najbardziej odczuli skutki pandemii (horeca, travel, automotive, etc.), są właściwie nieobecne na platformie Amazon, a zatem brak ich budżetów reklamowych nie wpłynął na wyniki Amazona. Direct response rządzi.
Airbnb zwalnia i obcina o połowę prognozy przychodów
Choć Brian Chesky – CEO Airbnb – wskazuje, że powrót do bookingów na niektórych europejskich rynkach (szczególnie lokalnie w Holandii i Danii) okazuje się być większy niż sami zakładali. Nie daje on jednak nadziei na poprawę sytuacji firmy. Prognoza przychodów na 2020 zostaje obcięta o połowę w stosunku do ubiegłego roku. W związku z tym Airbnb zwalnia ponad 25% swojej załogi, co stanowi grupę około 1900 pracowników, którzy pracowali głównie przy rozwojowych projektach wewnętrznych firmy. Spółka w celu poprawienia swojej płynności pozyskała z rynku kapitał w postaci długu rozłożonego na dwie transze o wartości miliarda dolarów.