Posiadanie monopolu na rynku jest ukrytym, choć ostatecznym, celem każdej firmy. Jak rozpoznać, że komuś świetnie idzie osiąganie tego celu? Publicznie będzie twierdził, że ma ogromną konkurencję i absolutnie nie dominuje rynku. W przypadku firm, którym do monopolu daleko, sytuacja będzie odwrotna – ich founderzy będą z przekonaniem opowiadać, jak z łatwością pokonują konkurencję, która właściwie nie ma z nimi szans.
To orwellowskie dwójmyślenie wynika po części z realiów narzucanych przez prawa antymonopolowe – zmorę takich gigantów jak Google, Meta czy Apple. Firmy te muszą balansować między kreowaniem wizerunku dynamicznej konkurencji a rzeczywistą dominacją, która przynosi gigantyczne zyski, ale również zainteresowanie regulatorów.
Ostatnie wyroki amerykańskich sądów przeciwko Google jasno pokazują, jak daleko może posunąć się batalia antymonopolowa.
Dla start-upów płynie z tego ważna lekcja: przejęcie i zdominowanie rynku powinno być centralnym punktem strategii, ale zarządzanie postrzeganiem tej dominacji jest równie ważne, co samo jej osiągnięcie. Umiejętne lawirowanie między dominacją a rywalizacją to sztuka – istotna również z punktu widzenia konsumenta i otoczenia rynkowego.
Mówiąc krótko, w marketingu często chcemy wyglądać jak ktoś zupełnie inny niż ten, który faktycznie jesteśmy. To obłuda czy po prostu ludzka natura?
Spis treści:
Czy Google się rozpadnie?
Meta obawia się TikToka
Apple i Meta ukarane grzywną
Średniacy wychodzą na prowadzenie
E-commerce’owi brakuje magii
Marki budzące zaufanie sprzedają drożej
Duolingo nauczy cię grać w szachy
ChatGPT zgadnie, gdzie jesteś
Airbnb kończy z ukrywaniem opłat
Czytaj i bądź, kim chcesz (z Casa del Libro)
Nie dziękuj chatom AI
Shorty
Weekly Tool
Wiedza z bloga
Czy Google się rozpadnie?
Jak wiadomo, młyny sprawiedliwości mielą powoli. Czasem ten proces ciągnie się dostatecznie długo, by jedna firma zdołała zmonopolizować dwa rynki i ze „skromnego startupu” przeistoczyć się w technologiczne imperium.
Latem zeszłego roku amerykański sąd federalny uznał, że Google dopuścił się nielegalnych działań w celu utrzymania dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek internetowych. W zeszłym tygodniu gigant usłyszał podobny wyrok w odniesieniu do swojej działalności reklamowej.
Sąd orzekł, że koncern naruszył ustawę Shermana przez powiązanie usług
Google Ad Exchange (AdX, platforma automatycznego zakupu i sprzedaży przestrzeni reklamowej) i DoubleClick for Publishers (DFP, platforma dla wydawców do zarządzania powierzchnią reklamową na stronach internetowych) i nadużywanie swojej dominacji po stronie wydawców.
Niebawem ustalony zostanie harmonogram dalszych przesłuchań w celu określenia środków naprawczych. W grę wchodzi m.in. przymusowy podział biznesu reklamowego Google, np. sprzedaż Google Ad Managera (obejmującego AdX i DFP). Z kolei przegraną w procesie dotyczącym monopolu na rynku search Google może przypłacić przymusową sprzedażą Chrome. Szczegóły prawdopodobnie poznamy w połowie tego roku.
Podczas składania zeznań przed amerykańską Federalną Komisję Handlu (FTC), Mark Zuckerberg przyznał, że „udział Facebooka i Instagrama w czasie spędzanym przez użytkowników w aplikacjach społecznościowych, znacząco się zmniejszył” za sprawą konkurencji z Chin.
Jak wynika z niedawnego raportu opracowanego przez Guggenheim Partners, amerykańscy użytkownicy TikToka spędzają w apce przeciętnie 108 minut dziennie. W przypadku Facebooka i Instagrama wyniki wynoszą, odpowiednio, 63 i 48 minut.
Nic dziwnego, że w momencie pojawienia się na amerykańskim rynku TikTok został uznany w Meta za „kluczowy priorytet” na liście problemów do rozwiązania.
Na razie przed groźbą „rozwiązania” stoi Meta. W przypadku wygranej FTC, gigant może zostać zmuszony do wydzielenia Instagrama lub WhatsAppa jako osobnych spółek. Ograniczyłoby to możliwość udostępniania danych między kontami i zmniejszyło możliwość targetowania reklam.
Unia Europejska zacieśnia regulacje wobec technologicznych gigantów. Komisja Europejska ogłosiła pierwsze konsekwencje wynikające z Digital Markets Act (DMA) – prawa mającego na celu ograniczenie dominacji tzw. „strażników dostępu” (gatekeepers) w cyfrowej gospodarce.
Apple zostało ukarane grzywną w wysokości 500 milionów euro za ograniczanie deweloperom możliwości informowania użytkowników o tańszych opcjach zakupów poza App Store. UE uznała, że firma utrudniała konsumentom dostęp do konkurencyjnych ofert, co narusza podstawowe zasady DMA.
Meta również znalazła się na celowniku. Komisja zakwestionowała jej model subskrypcyjny „płać lub zgadzaj się na reklamy”, uznając, że nie zapewnia on użytkownikom realnego wyboru i nie spełnia wymogów dotyczących zgody na przetwarzanie danych.
To dopiero początek większych zmian. Firmy technologiczne mają ograniczony czas na wprowadzenie korekt – w przeciwnym razie grożą im dalsze, znacznie wyższe kary. UE wysyła jasny sygnał: nowe przepisy to nie teoria, lecz realne narzędzie egzekwowania konkurencji i ochrony użytkowników w erze cyfrowej.
Dywersyfikacja na rynku reklamy cyfrowej napędza wzrost średniaków.
W 2024 r. platformy mediowe, streamingowe, interaktywne i e-commerce’owe plasujące się w tej kategorii rosły szybciej niż duzi i mali gracze, a ich łączne udziały w digitalowym torcie sięgnęły 11 proc. – wynika z raportu IAB. Cały rynek urósł o prawie 15 proc. rok do roku (najwięcej od 2021 r.), osiągając wartość 258,6 mld dolarów.
– Średniej wielkości firmy wdrażają nowe modele biznesowe, zachęcają twórców do większego zaangażowania i wykorzystują sztuczną inteligencję oraz analitykę do tworzenia bardziej spersonalizowanych i tańszych rozwiązań reklamowych. – powiedział David Cohen, dyrektor IAB.
Z badania wynika, że wśród formatów prym wiedzie video, które odpowiada już za ok. 25 proc. rynku. Solidny skok zaliczyły wydatki na social media (36,7 proc.) i reklamę w podcastach. Te ostatnie wzrosły o 26,4 proc. – czyli ponad 20 punktów procentowych więcej niż w poprzednim roku.
Raport potwierdza też rosnącą tendencję do nawiązywania przez marki długoterminowych relacji z influencerami.
Zakupy przez internet są wygodne. Nie mają jednak „tego, czegoś”, co sprawia, że (niektórym) chce się spędzać pół dnia w galeriach handlowych.
Aż 76 proc. respondentów badania przeprowadzonego na zlecenie Criteo deklaruje, że zakupy online nie dostarczają im przyjemności ani niespodzianek. 78 proc. określa je jako przytłaczające, a 79 proc. narzeka na samotność związaną z tym doświadczeniem.
Mimo tych niedogodności konsumenci wciąż cenią e-handel. 63 proc. z nich – za wydajność, 61 proc. – za wygodę. Jednocześnie 49 proc. deklaruje największą satysfakcję z zakupów online w momencie, gdy trafi na nieoczekiwane „znalezisko”.
Puenta?
By zwiększyć satysfakcję użytkownika, marki i platformy e-commerce powinny zadbać o warstwę emocjonalną „doświadczenia zakupowego” i wzbogacić je o element niespodzianki.
Najlepiej nieoczekiwany rabat przed finalizacją transakcji.
Po pierwsze dlatego, że silne marki łatwiej docierają do konsumentów w coraz bardziej rozdrobionej cyberprzestrzeni.
Po drugie dlatego, że lojalność konsumencka jest „silniejsza niż kiedykolwiek” – jak wynika z badania przeprowadzonego przez UserTesting.
Aż 68 proc. z 4 tys. respondentów z USA, Wielkiej Brytanii i Australii kontynuowałoby zakupy u swoich ulubionych marek, nawet gdyby te podniosły ceny. Średnio klienci skłonni są płacić o 25 proc. więcej firmom, którym ufają.
Statystyczny badany zadeklarował lojalność w stosunku do siedmiu marek – głównie spożywczych, odzieżowych, obuwniczych i elektronicznych. Największa tolerancja na podwyżki cen dotyczyła gier, wyrobów jubilerskich, zegarków i produktów lub usług z branży fitness.
Badanie UserTesting potwierdza też skuteczność nostalgii. 71 proc. respondentów z USA chętnie kupuje od marek, które pobudzają u nich wspomnienia z dzieciństwa.
Duolingo staje się platformą edukacyjną pełną gębą.
Aplikacja, która do niedawna oferowała wyłącznie kursy językowe dla początkujących i średnio zaawansowanych, konsekwentnie rozszerza swoją ofertę.
Od października 2023 r. jej użytkownicy mogą uczyć się trudnej sztuki rachowania i zapoznawać się z podstawami teorii muzyki. Lada moment Duolingo udostępni też kurs szachowy – na początek w wersji testowej, przeznaczonej dla anglojęzycznych posiadaczy iPhone’ów.
Dwa lata temu platforma zdefiniowała swój cel jako „stworzenie jednej aplikacji do nauki dowolnego przedmiotu”. Niewykluczone, że w dłuższej perspektywie Duolingo po prostu zastąpi system oświaty.
ChatGPT zabawia użytkowników nowymi sztuczkami. Niedawno udostępnione wersje modelu, o3 i o4-mini, świetnie radzą sobie z geoguessingiem – odgadywaniem lokalizacji na podstawie zdjęć.
Zadanie jest łatwe, gdy fotografia przedstawia wieżę Eiffla. Co innego, gdy chodzi o wskazanie Żabki na Żoliborzu. A jednak robot zaskakująco trafnie podaje koordynaty na podstawie pozornie mało znaczących elementów kadru, takich jak fragment elewacji, widok plaży z okna kawiarni, selfie z detalami architektonicznymi w tle czy restauracyjne menu.
ChatGPT wskazuje lokalizacje bez korzystania z danych EXIF czy odwoływania się do wyników poprzednich wyszukań. W efekcie model stał się skutecznym narzędziem do „namierzania” miejsc, a przy okazji osób uwiecznionych na fotografiach.
Jeśli kiedykolwiek ucieszyliście się z konkurencyjnej ceny na Airbnb tylko po to, żeby stracić całą radość z naddatkiem na widok „opłaty za sprzątanie” lub podobnych wynalazków, możecie odetchnąć z ulgą.
Airbnb nie będzie więcej pogrywał z waszą dopaminą.
No, może tylko trochę.
Od kilku dni aplikacja wyświetla pełną cenę usługi we wszystkich lokalizacjach świata – z wyłączeniem podatków, które doliczane są bezpośrednio przed płatnością.
Wymuszenie zmiany standardów trwało dość długo. Komisja Europejska zaleciła Airbnb wprowadzenie transparentnej polityki cenowej jeszcze w 2018 r.
W czasach gdy młodzież woli rozmawiać z AI niż czytać Cervantesa, hiszpańska sieć księgarni postanowiła wykorzystać AI do obrony fundamentów swojego biznesu.
W ramach kampanii „A unos libros de distancia” (w wolnym tłumaczeniu: kilka książek do celu) Casa del Libro udostępniła interaktywne narzędzie wytyczające czytelniczą ścieżkę do osiągnięcia celu zawodowego lub osobistego.
Wystarczy wpisać w oknie dialogowym, kim chciałoby się zostać (lista możliwości jest ograniczona), a bot zaprezentuje zestaw książek, które pomogą nam w życiowej transformacji.
Poprzeczka jest ustawiona zaskakująco nisko. Przykładowo, żeby zostać intelektualistą, wystarczy przeczytać dziewięć książek. Na tiktokera można się zakwalifikować już po siedmiu.
Miłe słowo nic nie kosztuje. Chyba że adresatem jest chat AI.
W przypadkowej wymianie zdań na Twitterze Sam Altman przyznał, że magiczne słowa, w rodzaju „proszę” i „dziękuję”, kierowane do bota mogą generować koszty rzędu dziesiątków milionów dolarów.
Dotyczy to w szczególności wyrazów wdzięczności, które „wymuszają” na chacie reakcję. Choć ma ona zerową wartość informacyjną, to jednak wymaga jednak przetworzenia dodatkowych danych – a to wiąże się z zużyciem dodatkowej energii.
Przy miliardzie zapytań dziennie tego typu wymiany uprzejmości mogą być naprawdę kosztowne.
Użytkownicy, którzy dziękują chatowi z myślą o pozostawieniu dobrego wrażenia, mają twardy orzech do zgryzienia.
Gdy AI stanie się AGI, może nie docenić ludzkich subtelności i zemścić się za bezmyślne obciążanie jej serwerów.
Prowadzenie międzynarodowych interesów w czasach konfliktu mocarstw i wojen gospodarczych to nie lada wyzwanie – czyli coś, co kochają startupy. Jeden z nich, a mianowicie londyński HenceAI, stworzył narzędzie, które pomaga firmom monitorować ryzyko geopolityczne i biznesowe. Program o nazwie Hence Global działa jak cyfrowy doradca – zastępuje pracę analityka i ułatwia szybkie reagowanie na nieprzewidziane okoliczności.